Przylot - 18.07.2013
Zacznę od początku... Nowy Jork, a w zasadzie Newark (w New Jersey) to miasto, w którym rozpoczęła się moja podróż po Stanach Zjednoczonych.
Pierwsze co musiałem zrobić po wylądowaniu, to modlić się o wpuszczenie na teren Stanów Zjednoczonych. Niestety wiza nie gwarantuje tego, dopiero celnik podejmuje decyzję czy Cię wpuści i na ile. Na szczęście w moim przypadku poszło to sprawnie - kilka krótkich pytań typu: ile czasu planuję zostać, po co przyjechałem, czy podróżuję sam oraz czy mam ze sobą jakieś jedzenie (nie wolno wwozić mięsa itp.). Ostatecznie dostałem pieczątkę z datą "styczeń 2014". Niestety nie zawsze tak to sprawnie przebiega, czego byłem świadkiem.
Co mi się rzuciło w oczy po przylocie, jako Polakowi, to mnóstwo czarnych :-). Następnie moim oczom ukazało się coś co bardzo przypominało hologram, była to sylwetka kobiety wyświetlana jakimś super urządzonkiem i witająca ludzi na lotnisku.
Spodziewałem się, że w Nowym Jorku będzie klimat podobny jak w Polsce, no ale niestety po wyjściu z terminala poczułem się jakbym wylądował w Turcji... buchnęło żarem jak z pieca. W sumie już wcześniej miałem złe przeczucia, jak pilot powiedział, że temperatura wynosi 37*C :-P.
Telefon i transport do Grand Central Station
Ogólnie musiałem dostać się jakoś do Cortlandt Manor (do Dagmary, która zgodziła się mnie przygarnąć na pewien czas). Moim pierwszym celem było dotrzeć na Grand Central Station i kupić kartę z amerykańskim numerem, aby do niej zadzwonić. Do GCS kursowały autobusy, niestety niezbyt tanie, bo ok. ~16$ za przejazd, no ale cóż (później okazało się, że można też przyjechać tańszymi tzw. Shuttle - busikami).
Jazda po Nowym Jorku okazała się iście szalona! Prowadzić samochód tam to chyba samobójstwo. Wszyscy na wszystkich trąbią, wciskają się gdzie popadnie, zajeżdżają drogę itd. Ogólnie zdaje się, że klakson to najważniejszy element wyposażenia samochodu w Nowym Jorku :-).
Po dotarciu w całości na GCS znalazłem pierwszy lepszy sklep - padło na AT&T - i kupiłem kartę pre-paid z amerykańskim numerem telefonu. Kosztowało to 25$ za miesiąc, w tym 200 minut i nielimitowane sms-y, niestety bez internetu :-(. Numer jaki otrzymałem to (917)-756-8161, to co w nawiasie to numer kierunkowy stanu - w tym przypadku Nowy Jork.
W sklepie przeżyłem chwilę grozy, gdy pani spytała czy mam sim locka w telefonie - totalnie o tym zapomniałem... na szczęście okazało się, że mój telefon z T-Mobile chyba nie miał takiej blokady (taki mały tip, dla przyszłych wycieczkowiczów).
Grand Central Station
Trzeba przyznać, że Grand Central Station robi wrażenie. Mnóstwo ludzi, mnóstwo peronów i dość spory budynek. Ogólnie jest to największy dworzec świata: 44 perony, 67 torów, 19 hektarów powierzchni. Co ciekawe wszystkie perony są w podziemiach (w przeciwieństwie do np. Polski).
Ciekawostka: GCS - największy dworzec świata, a jest zamykany o 2.00 i otwierany ponownie o 5.30 :-).
Nie wiem do końca czemu, ale ta stacja kojarzyła mi się przez cały czas z Hogwartem. Możliwe, że przez te dziwne ściany, schody, tunele itd.
Ciekawostka: myślałem, że zawód pucybut już dawno nie istnieje, jednak na stacji przekonałem się, że jestem w błędzie :-). | ![]() |
Bilety podobnie jak w Polsce można kupić w kasach lub w automatach. Pierwszego dnia postanowiłem nie kombinować i poszedłem do kasy. Cena biletu do Cortlandt (1h od NY) wynosi w godzinach szczytu ~15$, poza ~11$.
Pierwsze "wtyki"
W pociągu udało mi się poznać już pierwszą Amerykankę :-), którą podpytałem kiedy będzie Cortlandt. Rozmowa rozwinęła się i przy okazji trochę poopowiadała mi o ciekawych miejscach w Nowym Jorku, a ja rozgrzałem się nieco z angielskiego :-).
Krajobraz w drodze do Cortlandt był niesamowity - pociąg praktycznie całą drogę jedzie tuż obok Hudson River, nad którą leżą góry, pływają jachty itd. Niestety nie mam zdjęć tych miejsc :-(, ale znalazłem na google pare fotek:
Koniec pierwszego dnia
Tak wyglądał mój pierwszy dzień w Stanach, ogólnie dotarcie z mojego wrocławskiego mieszkania do Cortlandt zajęło mi ponad 30h.
- Polski bus do Warszawy ~5.5h
- Dojazd na lotnisko ~1h
- Spędzenie nocy na lotnisku ~6h
- Odprawa i przelot do Niemiec ~3h
- Czekanie na przesiadkę + lot do Newark ~10h
- Dojazd do Grand Central Station ~1h
- Czekanie na pociąg i dojazd do Cortlandt ~2h
Po tym wszystkim szybko zasnąłem... :-)
W następnym odcinku będzie o moim weekendowym pobycie w Nowym Jorku.